środa, 26 lutego 2014

Rozdział 8

Po rozdaniu prezentów, ja, Klaudia i chłopaki poszliśmy na spacer. Od wielu lat w święta nie padał śnieg, w te było tak samo. Mijaliśmy ludzi śpieszących się do domów na wigilie, prawdopodobnie już ich drugie dzisiaj.
- Są święta a ludzie się śpieszą wszędzie.
- Nikt nie chce być sam w święta, śpieszą się do rodzin. Wiecie, że Eve i Agnes przyszły do nas na wigilię dopiero po kolacjach u rodzin Adama i Greg'a.- pokiwali głowami.
Nagle Wesley się zatrzymał - WŁAŚNIE!
- Nie drzyj mordy kozo! - Lydia
- Nie jestem kozą mała, wsiadać wszyscy do samochodu
Klaudia kopnęła go między nogi, chłopak pisnął i skulił się - Nie mów do mnie mała - wysyczała i poszła do auta.
Chłopaki tłumiąc śmiech, posadzili go z przodu na miejscu pasażera. Ja wylądowałam miedzy moja przyjaciółką a Keaton'em, Chadwick prowadził.
W drodze zauważyłam, że wymieniają ze sobą spojrzenia, domyśliłam się, że rozmawiają.
Od Lydii buzowała wściekłość, ręce zaciśnięte w pięści trzymała na kolanach.
- Niezły kop - powiedziałam do niej cicho, poczułam jak złość opuszcza ją i ogarnia ją radość
Uśmiechnęła się - Cały wieczór chciałam to zrobić, ale nie miałam pretekstu
Zaśmiałam się - Nerwus - przytuliłam ją - Ale nie rób tak więcej, bo mu coś uszkodzisz
- Jeśli znowu mnie wkurwi, to nie ręczę za siebie
- Proszę...
Westchnęła i objęła mnie - Tylko dla Ciebie..
- Yay - :3 wtuliłam się w nią
Nagle Drew skręcił do lasu.
- Tylko nas tkniecie, to każdemu urwę orzeszki, zrobię z nich masło orzechowe i każę zjeść - Lydia
Keaton się zakrztusił powietrzem - Zaczynam się zastanawiać czy nie jesteś zbyt agresywna..Spokojnie nic wam nie zrobimy, chcemy wam tylko coś pokazać..i NIE, nie to co chcesz nam urwać - wysiedli
- Trzymamy się z tyłu, jakby co łatwiej będzie nam uciec - oi sis..nie wiesz czym oni są i z łatwością nas dogonią..
Po 20 minutach marszu doszliśmy na niewielką polankę w środku lasu. Po środku stały dwie małe sarenki.
- Ojej..
- Od kiedy jesteśmy w Polsce, przychodzimy tu co wieczór, zawsze tu są - Drew
- Najpierw się bały, ale kiedy zaczęliśmy je karmić zaufały nam - Wesley
Keats szedł w ich stronę z wyciągniętymi rękoma, zwierzątka spojrzały na niego, podeszły i zaczęły jeść. Jednak po chwili uciekły, chłopaki stanęli przed nami, napięli mięśnie i mogłabym przysiądz, że zaczęli węszyć.
- Wracać do samochodu...NATYCHMIAST! - Wesley
Krzaki na drugim końcu polany poruszyły się - Cholera.. - syknął Drew, a Keaton i Wes wzięli nas na ręce i posadzili na najwyższej możliwej gałęzi drzewa obok.
- Zdejmijcie nas! - Klaudia. W tym momencie z lasu wyszedł wielki niedźwiedź - Oh shit...
Usłyszałam ciche powarkiwania pod nami, spojrzałam tam, chłopaki przemieniali się. Keaton miał najjaśniejsze futro, najciemniejsze Wesley, Drew za to był największy.
Rzucili się na zwierza, ich kły wbijały się w gruba skórę. Nagle Keaton został trawiony przez niedźwiedzia, odleciał i uderzył w drzewo. Wystraszona wychyliłam się, żeby zobaczyć czy się podniesie, ale spadłam.
-Megan! - krzyknęła Lydia i poleciała za mną. Nie wiem jakim cudem wylądowałam bezpiecznie na nogach i złapałam ją - Jak ty..
- Nie pytaj..- postawiłam ją. Podbiegł do nas Wesley
- Idź pomóż Drew, nam nic nie jest - powiedziała do niego. Była wystraszona ale i zszokowana.
Ja pobiegłam do Keaton'a, leżał nieprzytomny i zakrwawiony, ledwo oddychał.
Położyłam rękę na jego boku - Keats...obudź się..jesteś hybrydą..dasz sobie radę.. - nagle krew pod moją ręką przestała płynąć, kiedy zabrałam rękę rany już nie było, a on otworzył oczy. Odetchnęłam i pogłaskałam go po łbie - Leż..chłopaki dadzą sobie radę - usłyszałam pisk i szybko obejrzałam się za siebie. Nad Lydią, na dwóch łapach stał niedźwiedź. Wesley skoczył na niego wgryzając się w jego szyję, po chwili szarpaniny wieki zwierz padł martwy. Patrzyłam na tę scenę w wielkim szoku, nie mogłam uwierzyć, że Wes..sam jeden zabił wielkiego niedźwiedzia, co prawda jako zmiennokształtny ma więcej siły, ale nawet dla niego byłoby to trudne. Chłopak zmienił się w człowieka, a moja przerażona przyjaciółka wtuliła się w niego.
Spojrzałam na Keaton'a, leżał na łapach, a w jego oczach, które jako jedyne się nie zmieniły, również malowało się zdziwienie.
Podbiegł Drew w postaci człowieka - Młody nie ruszaj się, mocno oberwałeś w głowę, możesz mieć wstrząs mózgu - patrzył na niego - Cco?? - spojrzał na mnie, kiwnął głową i odszedł.
Spojrzałam na młodszego Stromberg'a, siedział obok w ludzkiej postaci
- Miałeś leżeć
- Czuję się dobrze, a ty?
- Pomijając szok po spadaniu z drzewa..
- Po czym?!
- Nie wiem jak ale wylądowałam na nogach... i złapałam Lyd
Chłopak przyglądał mi się dłuższą chwilę i wstał - Powinniśmy wracać... - poszedł do reszty, a do mnie podbiegła Klaudia i mocno mnie przytuliła
- Jesteś cała? - zapytałam przytulając ją mocno
- Fizycznie tak, ale psychicznie..nie ogarniam nic..
Opowiedziałam jej wszystko - Teraz pierwszy raz widziałam przemianę..
Spojrzałam na przyjaciół, mimo że zgubiłam okulary i widziałam wszystko rozmazane to po ich gestach widziałam, że się kłócą. Usłyszałam krótki fragment tej wymiany zdań:
Powiedziałeś jej?! Bez naszej zgody?! - Drew
- Co miałem zrobić?! Rany mi same zniknęły! - Keats
- To trzeba było odwołać spotkanie, albo przyjść później! - Wesley
- I tak by się dowiedziała dzisiaj! To twój pomysł, żeby je tu zabrać! - Keats
- Skąd mogłem wiedzieć, że zaatakuje nas niedźwiedź?! - Wes
- Po cholerę tak bardzo chciałeś im pokazać to miejsce!? - Keats
- To nie zmienia faktu, że powiedziałeś jej bez uzgadniania tego z nami! - Drew
- Tak zawsze ja najgorszy! To Wesley dzisiaj się przemienił pierwszy! - Keats
- To była konieczność! Musieliśmy je ochronić! - Wes
Jego brat zamilkł i spojrzał na nas, resztę "rozmowy" kontynuowali ciszej.
- O co się kłócą? - Lydia
- O to, ze Keaton powiedział mi czym są, bez uzgadniania tego ze mną..teraz nie słyszę, za cicho rozmawiają
- A wcześniej słyszałaś?
- Tak..a ty nie? - zapytałam, a ona pokręciła głową - Oh..cóż, widocznie ledwo widzę to mam lepszy słuch..
Podszedł do nas Chadwick - Chodźcie, powinniśmy wszyscy odpocząć..pogadamy jutro..
- Ok, ale zgubiłam okulary..
- Ei poszukajcie okularów Meg! - Wesley zaczął szukać, a jego brat poszedł sobie
- Mocno się uderzył... źle się czuje.. - tłumaczył do Drew
- Mhm..na pewno - odebrałam od Wes'a swoje okulary i poszliśmy do samochodu.
Keaton siedział już z przodu na miejscu pasażera. Ja wcisnęłam się na miejsce za fotelem Drew, Klaudia usiadła po środku a obok niej Wesley. Pierwszy raz miałam ochotę kopnąć jego młodszego brata, spadłam z drzewa kiedy bałam się czy nic mu nie jest..sam się martwił a teraz nawet nie patrzy na mnie. Nagle zachciało mi się płakać, odwróciłam głowę twarzą do okna, żeby nikt nie widział. Kiedy dojechaliśmy pod mój dom, szybkim ruchem wytarłam łzy które zdążyły wypłynąć z moich oczu. drew i Wesley poszli z nami na górę, pożegnać się z moją rodziną i zabrali prezenty. Ja nie miałam ochoty siedzieć dłużej, więc pod pretekstem, że się źle czuje poszłam spać. Jednak zasnęłam dopiero kiedy przyszła Klaudia, ponieważ nie mogłam sie wcześniej uspokoić.
                                                                                   
Rozdział napisałam dwa dni temu, ale nie miałam siły go dodać. Od tygodnia tylko coś zjem jest mi niedobrze(NIE NIE JESTEM W CIĄŻY XD). Idę dzisiaj do lekarza...więc postanowiłam dodać rozdział wcześniej :)
Miłego czytania kochani :*

1 komentarz:

  1. Jesteś w ciąży xD
    niedźwiedź w Łodzi..okey xd
    ei...skoro Meg poszła spać to gdzie była Klaudia?? xd
    Koza jest jak batman xD
    pisz kolejny sis :*

    OdpowiedzUsuń